Urodziłem się z wadą genetyczną Treacher Collins. Rodzina mówi do mnie "Dzielny wojownik" dlaczego? Podobno już od urodzenia zacząłem walczyć o swoje życie.Juz jako niemowlak reanimowano mnie 4 razy będąc w szpitalu dwa miesiące po urodzeniu.Rodzice codziennie przychodzili do mnie na dwie zmiany. Lekarze nie wiedzieli jak mi pomóc ale rodzice dowiedzieli się gdzie można mi pomóc i od razu zaczęli załatwiać sprawy. Od 2019 roku zacząłem jeździć do Olsztyna na leczenie. Km do Olsztyna były ponad 500 km jeżdżąc co miesiąc a nawet dwa było ciężko ale rodzice nie poddawali się ponieważ wiedzieli,że lekarze z Olsztyna będą walczyć o moje życie. I tak się stało. Jestem do tej pory pacjentem Szpitala Chirurgii Szczękowo Twarzowej w Olsztynie od 2019 roku. Lekarze wiedzieli jak nazywa się ta moja wada genetyczna wiedzieli co i jak pokolei trzeba leczyć. Jestem po dwóch dystrakcjach żuchwy wysunięcia. Drugi raz niestety mam zrobiona tracheo przez co oddycha mi się lepiej no i do operacji kolejnych łatwiej jest im zaintubowac.Od września zacząłem przygodę w przedszkolem. Cud-Czemu cud bo też było ciężko z przedszkolem.Zadne przedszkole nie chciało mnie przyjąć z powodu rurki ale rodzice walczyli z całych sił i udało się. Moja codziennością jest odsysanie rurki tracheo,bez ssaka wyjście na dwór jest niemożliwe.Nosze procesor Baha na przewodnictwo kostne na opaskę by lepiej słyszeć.z mowa jest ciężko dopiero pojedyncze słówka mi wychodzą. Moi rodzice codziennie walczą o moje życie,o to by nic mi nie zabrakło. Proszę pomozcie mi i moim rodzicom ułatwić w codzienności w życiu.